środa, 20 sierpnia 2014

Od Rony C.D Wild Dead'a

No proszę. Nie ma co, zaskoczenie. Pierwszy raz na oczy widzę prawdziwego smoka. A sądziłam, że takie stworzenia w ogóle nie istnieją i są tylko wytworem bujnej wyobraźni ludzi i pozostałych psów żyjących na Ziemi. Nie spodziewałam się tak dziwnej istoty na tym świecie. Z drugiej jednak strony to ten smok mógł uznawać nas za dziwnych. Dla niego, to my byliśmy innym gatunkiem, niespotykanym na tej ziemi.
- Chcesz go zatrzymać? - powiedziałam nieco poirytowana zachowaniem Wild'a. Jak on mógł zatrzymać to stworzenie przy sobie? Co. Myślał, że je oswoi? Przecież to smok. Jego istnienie powinno zostać zachowane w tajemnicy. Przecież jakby ludzie się dowiedzieli, to byłoby po Geliebte Verloren. A ludzie mają namiar wszędzie.
- No tak. A co? Wiesz jaki to może mieć towarzysz? Wyobrażasz sobie jak zionie ogniem? Na razie jest mały, ale pewnie... - przerwałam mu, jedym szybkim ruchem łapy, który wyrwał z jego obroży tajemniczą klepsydrę. - Oddawaj to! - warknął ostrzegawczo, nie śmiał jednak zbliżyć się do mnie i mnie uderzyć Widać, że mnie szanował. - Czemu mi to zabrałaś? - burknął pod nosem, spuszczając potężny łeb.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie. - zaczęłam, a cały uśmiech zszedł z mojego pyska. W tym momencie trzeba było zachować powagę. - Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Najlepiej tego smoka wypuścić, żeby nie sprowadzić na Geliebte Verloren kłopotów. Chyba nie chcesz, aby na naszą ziemię wtargnęli nieproszeni goście?! Zniszczą naszą piękną krainę, posieją tutaj kwiat niezgody i wszystko zniknie, zginie! Rozumiesz? Nie pozwolę Ci tego czegoś tutaj zatrzymać! Na pewno nie teraz, gdy ja jestem Alphą. - powiedziała bez ogródek, próbując otworzyć jakby zamkniętą klepsydrę. - Nigdy Ci na to nie pozwolę. I z całego szacunku, jakim Cię darzę, wybacz, ale wypuszczam to stworzenie na wolność. Mamy jeszcze hieroglify do rozszyfrowania, a smok w żaden sposób nam nie pomoże i musisz się z tym pogodzić. Cenię Cię, drogi Wild Dead'zie, ale w tym wypadku nie masz racji, a ja postąpię po swojemu. - wieczko otworzyło się. Na mojej łapie znalazł się mały, brązowy smok, który po chwili wzleciał w powietrze, i szybko zniknął między chmurami. - To by było na tyle. A teraz wracajmy. - warknęłam i obróciłam się. Wydawało mi się, że Wild jeszcze patrzy w te chmury, jakby na powrót chciał przywołać tego smoka. On jednak nie wrócił. I dobrze. - Idziesz czy nie? - zatrzymałam się i burknęłam pod nosem, stawiając przy tym kolejny krok.

<Wild Dead? Zła Rona. Wiem. Wybacz :c>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz