środa, 20 sierpnia 2014

Od Shiry

Pierwszy dzień w sforze. Nowe znajomości... Lubię takie, rzeczy, lecz zawsze miałam z tym problem. Cóż... Spacer. Niby gdzie indziej jak w lesie. Kocham szum drzew i woń kwiatów. Ścieżka była kręta, a ja chodziłam po niej jak mysz za serem. Może nie jest to najlepsze porównanie, ale co tam. Wracając do spaceru. Było wcześnie. Słońce było tak nisko, że jego promienie padały na moje oczy. Szłam tak do przodu z przymrużonymi oczami. Ledwo widziałam, co jest przede mną. Nagle uderzyłam w "coś". To "Coś" miało sierść, było dosyć miękkie. Nadal nic nie widziałam. Usłyszałam tylko głos :
-Parz jak łazisz!
Szybko odeszłam lekko do tyłu. Starałam się zobaczyć kto to. Jedyne co potrafiłam teraz powiedzieć to :
-Ja... ja... przepraszam.-Spuściłam łeb i wzrok wbiłam w ziemię.
Ominęłam tego psa i dalej udałam się w swoją stronę. Co chwilę odwracałam się do tyłu, starając się zobaczyć jego pysk. Udało się. Już mogłam rozpoznać psa, gdy go jeszcze kiedyś spotkam. Dobra. Szłam sobie dalej i dalej i doszłam do jeziora. Podeszłam do brzegu wodopoju, uchyliłam się i wzięłam kilka małych łyków wody. W tafli zobaczyłam odbicie psa. Tego psa, na którego wpadłam. On też mnie raczej rozpoznał.
-No cześć.-Powiedział z sarkazmem na ustach
-Yyyy.... Hej?-Powiedziałam z obawą
Podszedł do brzegu, oddalił się kawałek ode mnie i napił się wody. Ja postanowiłam zażyć kąpieli. Weszłam do wody. Na razie moje łapy tylko były mokre. Następnie brzuch, a później już weszłam do szyi. Dałam nura. Po wynurzeniu się spojrzałam na miejsce, gdzie stał pies. On dalej tam był. Nic sobie z tego nie robiłam. Dalej pływałam i nurkowałam. Taka moja zabawa trwała około pół godziny. Spojrzałam w niebo. Słońce było już dosyć wysoko.
-Pora iść.-Powiedziałam do siebie.
Wychodząc z wody zaczepił mnie ten pies, który tam ciągle siedział.

<Gale? Brak weny. Wybacz ;-;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz