-Naprawdę jest mi przykro za wczorajszy dzień - powiedziałem w końcu - jednak jak już chyba zauważyłaś nie miałem wcześniej kontaktu ze swoim gatunkiem, jak coś były to tylko walki dla psów. Gdzie raczej musiałem albo zabić swojego przeciwnika, lub go poważnie zranić...
-Dobrze, wystarczy - suczka przerwała mi z lekko karcącym wzrokiem - jesteś pewien swojego stanowiska? Żeby potem nie było że chcesz je zmienić.
-Zdecydowanie chcę być wojownikiem - uśmiechnąłem się niechętnie
-To dobrze - uśmiechnęła się Rona - pokażę ci teraz twoją jaskinię, możesz rozejrzeć się po terenach, ale wiedz że wieczorem do ciebie przyjdę i cię chociaż na chwilę szybko oprowadzę, dobrze?
Skinąłem łbem a suka uśmiechnęła się, wstała i ruszyła na zachód. Kazała mi iść ze sobą. Posłuchałem jej i jakieś kilka minut później byliśmy już w dość dużej jaskini, powiedziała że teraz będzie dla mnie. Oniemiały spojrzałem na jaskinię, nie była ciasna, nie śmierdziała i nie było w niej duszno, całe szczęście.
-To widzimy się potem, na razie - powiedziała Rona po czym powoli wyszła z jaskini
Zostałem sam, to była dobra okazja żeby się przyjrzeć mojemu nowemu domowi. W jaskini do połowy wpadało światło słoneczne, natomiast druga połowa była ciemna. Dobre jakbym chciał się w środku dnia zdrzemnąć...Podszedłem do tylnej ściany jaskini, kawałem ściany był skruszony, gdzieś na wysokości dwóch metrów skała jakby się skruszyła. Było tam teraz wrzłobienie, długie na jakieś półtora metra i szerokie na metr. Mógłbym tam w sumie spać, zmieściłbym się idealnie. Spróbowałem tam wskoczyć, nie było to łatwe z moją łapą, ale jakoś mi się udało. Położyłem się, nie było to wygodne, ale cóż. Chociaż gdybym to czymś wyścielił, mogłoby się dać spać na tym, jednak teraz mi się nie chciało. Postanowiłem wyjść na zewnątrz żeby zobaczyć jak, wygląda przestrzeń obok mojej jaskini. Za jaskinią był mały staw, a obok niego jedno drzewko które w gorące dni może stanowić ochronę przed słońcem. W oddali było widać las i kwiecistą łąkę. To miejsce było niesamowite, podszedłem do wody i zamoczyłem w niej łapy. Gdy spojrzeć trochę dalej woda wyglądała na głęboką, jednak teraz nie będę pływał, było za zimno. Pomoczyłem jeszcze chwilę łapy, po czym położyłem się na kamieniach w słońcu. Z każdą minutą stawało się coraz zimniej, a słońce zachodziło coraz bardziej. W końcu było już prawie ciemno, a Rony wciąż nie było. Dziesięć minut później zapanował zmrok, nie widziałem już tam dobrze jak przedtem, jednak nadal potrafiłem dostrzec wiele rzeczy. Małe zwierzęta chowające się w wysokiej trawie, sowę przyglądającą mi się z drzewa a nawet małe ryby w stawie.
Po chwili usłyszałem szelest trawy za sobą, odwróciłem się gwałtownie i zauważyłem Alfę. Uśmiechnęła się do mnie i pomachała łapą dając znak żebym podszedł. Wzruszyłem ramionami i zeskakując z kamieni powolnym krokiem podszedłem do Rony.
-To co, gotowy na zwiedzanie?
-Ale takie noce? - zdziwiłem się
-Nie ma jeszcze nocy, po prostu jest ciemno - suczka uśmiechnęła się
(Rona? Brak weny, następne opo będzie lepsze)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz