środa, 20 sierpnia 2014

Od Wild Dead'a C.D Christophe'a

- Zależy w jakim sensie. - odparłem spokojnie
Wybrałem się na mokradła, więc oczekiwałem ciszy i przede wszystkim samotności, ale chyba nawet tu nie można na to liczyć. 
- Mogę Ci powiedzieć, gdzie masz iść. Zaprowadzić Cię. Jest wiele opcji. - ponownie podjąłem temat
Wyczytałem w oczach psa, że raczej sam sobie nie poradzi. Wstałem więc i przeciągnąłem się leniwie. Ruszyłem na wschód, w kierunku lasu. Christophe nie odzywał się, ja zresztą też nie. Słychać było tylko nasze całkiem głośne kroki. Mały psiak zapadał się czasem w błoto i moczył łapy w brudnej wodzie. Nie ukrywam, ja też nie potrafiłem tego uniknąć. Przed nami rosło już znacząco więcej drzew, a grunt wreszcie był stabilny. To oznaczało, że las już blisko. Wytarłem błoto z łap w trawę i ruszyłem dalej. 
- Jak się nazywasz? - zapytał przybysz
- Wystarczy, że Cię prowadzę. Nie musisz wiedzieć jak mam na imię. - powiedziałem oschle
Nie byłem dziś w nastroju. Z resztą, ponury klimat mokradeł udzielił mi się. Jeżeli on chce dziś sobie porozmawiać, niech znajdzie kogoś innego. 
- Oto las. 
Pies popatrzył się przed siebie.
- Dziękuje. Możesz już iść. 
Zaśmiałem się ironicznie. 
- Jakoś mi nie spieszno. 
Zamierzałem już wracać. I tak byłem brudny od leżenia na wilgotnej ziemi. Musiałem się gdzieś umyć. Miałem dość towarzystwa małego. Ruszyłem biegiem naprzód. Christophe nie mógł mnie dogonić. Zresztą nic dziwnego. Był tylko trochę wyższy niż jamnik, więc na tych krótkich nóżkach nie mógł biegać szybko. Jak on sobie w ogóle radził? Jadł zdechłe myszy, czy co? Nie dogoniłby nawet borsuka. 


<Christophe? Sorry, że Wild taki ponury, ale czasami taki jest>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz