Razem z Wild Dead 'em siedzieliśmy na szczycie jednej z mniejszych gór.
Żadne z nas się nie odzywało .Nad nami zawisła cisza przerywana przez wiejący wiatr.
Widok był cudowny.Pod nami rozciągała się panorama terenów sfory.
Łąki raziły kolorem soczystej zieleni pośród ,której można było dostrzec kolorowe kwiaty.Las roztaczał wokół siebie aurę tajemniczości i z daleka do moich uszu doszły szelesty tamtejszych drzew.W samym środku Geliebte Verloren błyszczała tafla jeziora ,a nieopodal wiła się rzeka ,która z góry przypominała srebrzystą wstęgę.
To wszystko sprawiło ,że przypomniałam sobie ten niezwykły zachód słońca.
- Wtedy byłam sama -pomyślałam - Ale już nie jestem.
Uśmiechnęłam się na tę myśl i spojrzałam na Wild 'a. Pies przyglądał mi się z uwagą.
- Długo tu jesteś ? -spytałam próbując przekrzyczeć wiatr.
- Można powiedzieć ,że prawie od samego początku -odpowiedział.
Siedzieliśmy tak jeszcze kilka minut ,aż poczułam zimno smagające moją skórę pod futrem.Momentalnie zrobiło mi się zimno.
Chciałam spytać Wild 'a czy możemy już zejść.Otworzyłam buzię by zadać pytanie lecz zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć pies przytaknął i zaczął schodzić w dół.Ruszyłam za nim jak na komendę.
Chwilę później staliśmy już na miękkiej trawie.Przez godzinę razem spacerowaliśmy rozmawiając.W pewnym momencie spytałam :
- Tęsknisz za starym życiem ?
- To znaczy ? -spytał.Ton jego głosu stał się poważniejszy.
- Czy tęsknisz za tym co było kiedyś i chciałbyś do tego wrócić ?
Wild spojrzał mi w oczy.Ja spojrzałam w jego.Zauważyłam tam pewnego rodzaju melancholię ,ale również coś innego.Jakieś inne uczucia ,których nie mogłam rozpoznać.
Kiedy spojrzałam w niebo zorientowałam się ,że jest już późne popołudnie.
- Muszę znaleźć sobie jakiś kąt -pomyślałam.
- Pójdę już - rzekłam -muszę znaleźć sobie jakąś jaskinię...- z tymi słowy pożegnałam się i ruszyłam przed siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz