Podniosłam słój łeb, aby spojrzeć na towarzyszkę. Była bowiem ode mnie nieznacząco wyższa, ale jednak, musiałam podnieść pysk. Oczy miała zamknięte, a uszy swobodnie okalały brzegi jej łba. Mrugnęłam tylko, a uścisk na mojej szyi jakby nieco się rozluźnił. Prawdę mówiąc nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Nevita - początkowo niechętna do jakiejkolwiek pomocy teraz sama jej udzielała, nie wspominając tutaj nawet o wsparciu się na moim ramieniu, a tymczasem sama mnie obejmowała. Wiedziałam, że na świecie jest wiele sprzeczności, nie spodziewałam się jednak, że odkryję je tak szybko.
- Jesteś bardzo inteligentna. - powiedziałam, delikatnie się uśmiechając. Chrząknęłam znacząco, a po policzku spłynęła mi kolejna srebrzysta łza. - Cenię to, że zechciałaś mnie pocieszyć. Z drugiej jednak strony zapewne nie chciałaś wysłuchiwać tego wszystkiego. To zrozumiałe. - burknęłam pod nosem. W dziwny sposób poczułam jakby przeszywające wyrzuty sumienia, dalej splecione z rezygnacją w głowie i melancholią, siejącą spustoszenie w moim umyśle.
- Powiem szczerze, że Twoja historia jest bardzo przejmująca. Przeżyłam o wiele mniej, a wojna mnie nie doświadczyła. Podziwiam Cię. Pomimo tego okropnego wydarzenia jesteś tak optymistycznie nastawiona do świata. - powiedziała cicho. Tak jakby nie chciała mnie urazić swoimi słowami. Nie rozumiałam tylko dlaczego tak piękne słowa miałyby mnie w jakikolwiek sposób obrazić.
- Tak sobie przyrzekliśmy z Yann'em. Zawsze będziemy optymistycznie patrzeć na świat. Widzisz. Taka przysięga do czegoś zobowiązuje, a ja nie mam zamiaru jej łamać już nigdy. Słowo dane bratu jest dla mnie rzeczą Świętą. - uśmiechnęłam się szerzej, gdy na moją głowę spadła zimna kropla deszczu. - Wiesz co? - suczka spojrzała na mnie, jakby coś knuła, a ja po prostu chcąc wyrazić swoje zdanie na pewien temat zaczęłam się cicho śmiać. - Byłabyś idealną żoną dla mojego brata i idealną przyjaciółką dla mnie. - powiedziałam głośno. Zapadła momentalna cisza, a ja zastanawiałam się, czy nie palnęłam jakiegoś głupstwa. Moja natura jednak wręcz kazała mi to powiedzieć. - Chodźmy. - syknęłam, tym samym przerywając uporczywą ciszę. - Zaczyna padać. - w jakiś dziwny, należący z pewnością do nienaturalnych sposób wydostałam się z objęć Nevity, a wstając, otrzepałam się jeszcze z ziemi, która zdążyła nasiąknąć i naszymi łzami i kroplami deszczu.
<Nevito?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz