sobota, 23 sierpnia 2014

Od Wild Dead'a

Biegałem po lesie. Wiatr jakby coraz bardziej unosił mnie, czułem się taki bezgranicznie wolny. Moje długie łapy dotknęły podłoża i znowu się odbiły, żeby ponieść mnie jak najdalej. Oglądałem leśne życie, chociaż obrazy zamazywały się przez moją zawrotną prędkość. Przeskoczyłem przez powalone drzewo. Zwolniłem do truchtu. Zobaczyłem jakiegoś podobnego do mnie psa,leżącego na polanie. Podbiegłem do niego. Rzucił mi przelotne spojrzenie. 
- Kim jesteś? - zapytałem
- Rowdy. - powiedział rozleniwiony
Ziewnął i przewrócił się na drugi bok. Usiadłem na przeciw niego. 
- Ja jestem Wild Dead. 
Doberman nie był chyba zbyt szczęśliwy z mojego towarzystwa. Prawdę mówią, ignorował mnie. No cóż, jak nie to nie. Pobiegłem dalej. Doszedłem do mokradeł, jednak tylko przez przypadek. Przeszedłem szybko przez mieszaninę wody i błota. Całe moje łapy obklejone były okropną mazią. Wytarłem ją w najbliższe drzewo i ruszyłem dalej. Po kilku kolejnych minutach szaleńczego biegu zmęczyłem się. Przystanąłem na jakiejś niewielkiej polance. Ułożyłem się wygodnie na trawie. Usłyszałem krótkie szczeknięcie. W oddali zobaczyłem jakąś suczkę. Podeszła do mnie. 
- Jestem Lyra. - przedstawiła się
Zmierzyłem ją wzrokiem.


<Lyra?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz