sobota, 23 sierpnia 2014

Od Nevity C.D Rony

Spojrzałam na Ronę. Wiedziałam, ze nie oczekuje odpowiedzi, chciała po prostu to z siebie wydusić. Płakała, nie wstydziła się tego. Jej łzy kapały na suchą ziemię, nawadniając ją. Podeszłam do niej i po prostu ją przytuliłam. I wtedy mi też poleciały łzy. Tak niepoprawna optymistka a tak wiele przeszła i jeszcze rozstała się z jedynym przyjacielem... i bratem zarazem. Bardzo kusiło mnie by odszukać Yann'a, żeby mojej przyjaciółce było lepiej na duszy. Zaraz... przyjaciółce? Czy ja kiedyś miałam przyjaciółkę? Taką, prawdziwą, od serca... Eh, głupie marzenia. Ale chciałam by Rona właśnie takową została. W sumie było to niesensowne i głupie szczenięce marzenie ale... czułam, że mogłoby się spełnić. Nasze łzy łączyły się powoli, tworząc już maluśkie błotko na drodze, takie na postawienie jednej łapy. Ponownie spojrzałam na suczkę. Była roztrzęsiona i to poważnie. Widocznie uderzyłam w środek jej kruchości, zdjęłam z niej warstwę zapomnienia. Może i zrobiłam to brutalnie, ale przynajmniej wiedziałam, że nie było to stratą czasu. Delikatnie i powoli spuściłam łapy, jakbym chciała wziąć jej ból do siebie. Dopiero teraz zrozumiałam, jak cudowne miałam życie. Bo naprawdę było wspaniałe. A inni mieli o wiele gorzej. Wojna. Niby wiem o tym słowie wszystko, ale tylko w teorii. I bardzo dobrze. Z bijącym sercem ścisnęłam łapę Rony. Chciałam jej powiedzieć wszystko i nic zarazem. Nie wiedziałam co mam zrobić więc... Po prostu przemówiłam. Swoją twardą i bardzo niepasującą do chwili chrypą.
- Ja... nie sądziłam, że rodzeństwo może tak siebie miłować. Ale ciśnie mi się na usta takie mawianie: "Jeśli kogoś kochasz daj mu wolność. A jeśli Ciebie naprawdę kocha, to wróci"... Tak było z moim tatą. Mama pozwoliła mu odejść, gdy zdenerwował się dowiadując się o tym, ze jest w ciąży. Ale gdy ja się rodziłam, ostatnia to nagle wrócił. To chyba dlatego mama zatrzymała najsłabszą z miotu... Ale nie o mnie miałam mówić. Jesteś silna, przeszłaś bardzo dużo. Nie możesz tego teraz zmarnować. Skoro poradziliście sobie na wojnie, to tu poradzicie sobie o wiele lepiej. Yann na pewno żyje, musisz to czuć. Na dodatek jestem pewna, że Cię szuka. A gdy Cię znajdzie to zobaczy wspaniałą, silną waderę która założyła zupełnie nowe społeczeństwo. Nie zapominaj o tym, że stać Cię na o wiele więcej niż myślisz. Udowodniłaś to pomagając mi i dając schronienie. Wiem, że to czujesz. Odnajdź to w sobie.- westchnęłam cicho i odchrząknęłam. Mowa była dla mnie naprawdę ogromnym wysiłkiem, ale chyba było warto. Może trafi to do Rony i zrozumie to, co powinna zrozumieć już dawno temu. Nie wiedziałam, czy to zadziała, czy cokolwiek to da. W sumie tylko puste słowa, ale to tak właściwie one nas kształtują. Więc jeśli chce mnie słuchać, to wysłuchała. Nie wiem jak zareaguje, na razie chyba myślała nad odpowiedzią. A może ją czymś uraziłam? Starałam się aby tak nie było. Wiedziałam, że na pewno postąpi sprawiedliwie. Nawet jeśli za tak śmiałe słowa (które miały być otuchą) czeka mnie banicja. 

<Rona? Przepraszam, ale nie mogłam się skupić.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz