sobota, 23 sierpnia 2014

Od Assy C.D Alaski

Otworzyłam oczy. Chciałam się podnieść, ale mój bok przeszył ostry ból. Spojrzałam w stronę rany po niedźwiedziu, która powinna tam być, ale ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam tam tylko moją białą sierść. Sapnęłam i przeniosłam wzrok na psy, które siedziały przede mną. Oba rasy Husky, może nawet je znałam? Miałam wiele kontaktów u rodowitych Husky'ch. Ale tej dwójki nie rozpoznawałam. No nic. Wiedziałam, że to raczej nie moi wrogowie, bo pewnie nie patrzyłabym na nich teraz, gdyby nimi byli. Rozejrzałam się po jaskini, ale nigdzie nie dostrzegłam mojego zawiniątka. Mięso i skóra niedźwiedzia... Chyba nie wzięli ich dla siebie?! 
- Miałaś wypadek..- zaczęła mówić suczka, która była centralnie przede mną, ale ja byłam zajęta myśleniem o zdobyczy. 
- Wiem, spadłam z góry. Przez niedźwiedzia miałam dość pokaźną ranę, z której wręcz lała się krew, która obryzgała skałę, a ja się poślizgnęłam i upadła z wysokości 20 metrów. - mówiłam szybko, bez ładu i składu, bo chciałam wstać i popędzić na tamtą polanę, ale ból w boku wszystko niszczył. Dopiero teraz zobaczyłam, że psy lekko kiwają głowami, jakby coś im się rozjaśniło. 
Wreszcie zebrałam siły i wstałam. Suczka była tym faktem oburzona.
- Nie możesz wstawać! Rana jest świeża!
- Tak samo jak moja zdobycz. - odpowiedziałam szybko i rzeczowo.
Chwiejnym krokiem szłam w stronę wyjścia. Ale szłam. To było najważniejsze. Po chwili podszedł do mnie ten drugi pies i podparł mnie.
- Zaprowadź mnie do tamtej polanki. Proszę. - powiedziałam i spojrzałam psu w oczy.
Husky niewidocznie prawie skinął głową i prowadził w stronę gór. 
Po jakimś czasie tam dotarliśmy. Poprosiłam psy, żeby się odsunęły, a potem ze świstem wciągnęłam powietrze. Już wiedziałam, gdzie było zawiniątko. Wolno, ale stanowczo poszłam w tamtą stronę i zobaczyłam nienaruszoną zdobycz. Wzięłam ją w łapy i wyszłam na środek polany, żeby ją rozłożyć i zobaczyć, czy żaden z płatów mięsa nie został naruszony. 
Kiedy rozłożyłam skórę na trawie mój wzrok spoczął na jednookiej głowie niedźwiedzia. Zaraz się otrząsnęłam i oszacowałam ilość i jakość mięsa. Żadne nie zostało naruszone, więc było dobrze. Dopiero teraz zauważyłam prawdziwą wielkość skóry. Mogliśmy się na nim położyć we troje i jeszcze zostałoby miejsca. Oj, dobra zdobycz... Ale wtedy poczułam się słabiej...


Alaska? Timon? Wybaczcie, brak pomysłu i weny. xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz