- Miałaś wypadek..- zaczęła mówić suczka, która była centralnie przede mną, ale ja byłam zajęta myśleniem o zdobyczy.
- Wiem, spadłam z góry. Przez niedźwiedzia miałam dość pokaźną ranę, z której wręcz lała się krew, która obryzgała skałę, a ja się poślizgnęłam i upadła z wysokości 20 metrów. - mówiłam szybko, bez ładu i składu, bo chciałam wstać i popędzić na tamtą polanę, ale ból w boku wszystko niszczył. Dopiero teraz zobaczyłam, że psy lekko kiwają głowami, jakby coś im się rozjaśniło.
Wreszcie zebrałam siły i wstałam. Suczka była tym faktem oburzona.
- Nie możesz wstawać! Rana jest świeża!
- Tak samo jak moja zdobycz. - odpowiedziałam szybko i rzeczowo.
Chwiejnym krokiem szłam w stronę wyjścia. Ale szłam. To było najważniejsze. Po chwili podszedł do mnie ten drugi pies i podparł mnie.
- Zaprowadź mnie do tamtej polanki. Proszę. - powiedziałam i spojrzałam psu w oczy.
Husky niewidocznie prawie skinął głową i prowadził w stronę gór.
Po jakimś czasie tam dotarliśmy. Poprosiłam psy, żeby się odsunęły, a potem ze świstem wciągnęłam powietrze. Już wiedziałam, gdzie było zawiniątko. Wolno, ale stanowczo poszłam w tamtą stronę i zobaczyłam nienaruszoną zdobycz. Wzięłam ją w łapy i wyszłam na środek polany, żeby ją rozłożyć i zobaczyć, czy żaden z płatów mięsa nie został naruszony.
Kiedy rozłożyłam skórę na trawie mój wzrok spoczął na jednookiej głowie niedźwiedzia. Zaraz się otrząsnęłam i oszacowałam ilość i jakość mięsa. Żadne nie zostało naruszone, więc było dobrze. Dopiero teraz zauważyłam prawdziwą wielkość skóry. Mogliśmy się na nim położyć we troje i jeszcze zostałoby miejsca. Oj, dobra zdobycz... Ale wtedy poczułam się słabiej...
Alaska? Timon? Wybaczcie, brak pomysłu i weny. xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz