- Odejdź już! - warknąłem
Czekałem aż wypełni moje polecenie, ale ona nadal tam stała. Nie wytrzymałem. Odwróciłem się gwałtownie i obnażyłem białe kły. Z mojego gardła dobiegało potężne warczenie. Collie przestraszyła się i umknęła w krzaki. Ja ponownie rozłożyłem się na trawie, a słońce ogrzewało moje ciało. Byłem rozradowany, że w końcu mogłem pobyć sam.
- Musisz być taki agresywny? - usłyszałem głos tamtej suki, nadal łamiący się ze strachu
Westchnąłem.
- Jak szybko stąd odejdziesz to nie.
Ku mojemu rozczarowaniu samica wyszła z krzaków i znowu mi się pokazała. Postanowiłem nie spławiać jej tym razem tak jak poprzednio. Z przerażenia trzęsła się jak osika.
<Lyra? Brak weny....>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz